Najlepszy ever ostry sos do frytek (i nie tylko)!

Jak wiecie, staram się na co dzień pilnować zdrowego trybu życia i nie jadam złomu. Ale od czasu do czasu przychodzi taki piątek, który jest dla mnie najcudowniejszym zakończeniem tygodnia i bramą do weekendu. Przygotowania do tego wieczoru zaczynają się już w czwartek, kiedy to staramy się ogarnąć w domu w miarę wszystko, aby na piątkowe popołudnie nic nam nie zostało. Po powrocie z pracy, szybko ogarniam bieżące obowiązki i idę się wykąpać z prawdziwym SPA - nacieram ciało solą kamienną (taką jak do ogórków), nakładam maseczkę na włosy, nacieram całe ciało pachnącym balsamem i mogę przystąpić do produkcji super kolacji. :)

Kocham frytki, obojętnie czy są proste, karbowane, cienkie czy grube. Ideałem jednak są dla mnie frytki z okienka Renesansu na Francuskiej w Warszawie. Prosto z frytkownicy, polane bardzo ostrym sosem Samuraj. Ach! Co za ogień! Przez pewien czas kupowaliśmy sprowadzany z Belgii sos Samurai firmy La William. Był idealny ale jego etykieta opiewała na kilkanaście linijek! No tego się nie je... Poza tym, sos ten ma w sobie pewiem magnetyzm i chce się go dodawać absolutnie do wszystkiego, co niestety źle wpływa i na nasze zdrowie i na naszą wagę. Ups...

Postanowiłam spróbować odtworzyć ostrość i konsystencję Renesansowego Samuraja w domu. A robiony okazjonalnie i z wiadomych składników, nie będzie aż tak destrukcyjny dla naszego zdrowia i figury.

Składniki na sos dla dwóch osób:
- 5 łyżek dobrego ketchupu
- 2-3 czubate łyżki majonezu
- łyżka sosu Teryiaki (może być sos sojowy)
- kilka krążków jalapeño (w zależności jaką lubimy ostrość)
- pół cebuli
- 2-3 ząbki czosnku


Czosnek przeciskamy przez praskę, cebulę i jalapeño kroimy w drobniutką kostkę (kroimy nożem, wrzucenie do blendera zniszczy całą konsystencję). Wszystkie składniki mieszamy i zostawiamy na chwilę "do przegryzienia".


Przelewamy do ładnej miseczki (u nas jedna miseczka groziłaby rozwodem więc każdy ma swoją porcję - po równo), zjadamy z frytkami, hamburgerami albo karkówą z grilla.

Komentarze